10.07.2015

Rozdział 41 "Dotyk słońca"

Spacerując plażą, przez dłuższy czas trwaliśmy w ciszy. Nie była to niezręczna cisza, lecz ta, o której często czyta się w książkach. Jest to rodzaj ciszy, o której wspomina Nicholas Sparks w jednej z moich ulubionych książek "Cisza jest święta. Zbliża ludzi, gdyż tylko ci, którzy się dobrze ze sobą czują, mogą siedzieć w milczeniu.” Muszę przyznać, że czułam się w tym momencie wspaniale. Przeniosłam wzrok na chłopaka, idącego ramię w ramię ze mną i uśmiechnęłam się delikatnie do siebie.
- Przyglądasz mi się – stwierdził, śmiejąc się cicho i spojrzał na mnie, przez co szybko spuściłam wzrok na piasek.
- Nie prawda – odparłam, lecz rumieniec wypływający na moje policzki od razu mnie zdradził. - Jak myślisz gdzie dojdziemy jeśli będziemy cały czas szli brzegiem plaży? Może uda nam się dojść do miasta. Moglibyśmy pójść coś zjeść do jednej z restauracji.
- Nie jestem pewny czy to dobry pomysł – westchnął i odwrócił swój wzrok w stronę wody. - Jak na razie ludzie nas jeszcze nie rozpoznali, ale jestem pewny, że to tylko ułamek chwili i wieść, że tutaj jesteśmy rozniesie się po całym świecie.
- Myślisz, że to nam pokrzyżuje plany? Nie ma mowy. Wiem, że jestem w tym wszystkim żółtodziobem, ale nie mam zamiaru się przejmować tym wszystkim, ponieważ jestem na wakacjach z przyjacielem i mam zamiar świetnie się bawić. Po prostu ignorujmy ich. Cieszmy się swoim towarzystwem póki jeszcze możemy.
- Póki jeszcze możemy? - zapytał, a jedna z jego brwi uniosła się lekko ku górze.
- Kiedy wrócimy z Włoch ty z pewnością wrócisz do swojego życia i ja swojego. Odległość znów nas będzie ograniczać – odparłam, próbując ukryć jak bardzo dobija mnie myśl o rozstaniu z nim.
- Na co masz ochotę? Jeśli mamy iść teraz coś zjeść, musimy najpierw zdecydować co byśmy chcieli zjeść – zmienił temat i posłał mały uśmiech w moją stronę.
- Może zacznijmy od pizzy włoskiej – zaproponowałam, rozchmurzając się i odwzajemniając jego uśmiech.
- Idziemy szukać dobrej pizzerii.

***

Jak podejrzewałam udało nam się dojść do miasta, w którym od razu zaczęliśmy rozglądać się za pizzeriami. Nie było trudno zauważyć, że one wręcz nas otaczały. Po drodze minęliśmy około pięć, a tutaj znajduję się ich jeszcze więcej. Jestem pewna, że także w każdej restauracji jest możliwość zamówienia pizzy. W końcu po 20 minutach krążenia uliczkami, wybraliśmy mniejszą restauracje, która mimo wielkości miała swój włoski urok. Nie mieliśmy żadnego problemu z zamówieniem jedzenia, ponieważ na szczęście obsługa posługiwała się biegłym angielskim. Miłym zaskoczeniem było to, że zachowali się bardzo profesjonalnie, mimo że doskonale widziałam zdziwienie kelnera, kiedy zorientował się kogo obsługuje. Justin wydawał się tym całkowicie rozbawiony, kiedy mężczyzna przez długi moment wpatrywał się w niego, jakby próbując sobie udowodnić, że to naprawdę Justin Bieber.
Muszę przyznać, że w mieście, w którym się znajdujemy ludzie są tak bardzo pozytywni i sympatyczni. Po drodze mnóstwo ludzi witało nas, lecz nie próbowali nas zatrzymywać. Obdarowywali nas szerokimi uśmiechami, co oczywiście odwzajemnialiśmy. Jak na razie udało nam się nie wywoływać wielkiego szału wśród ludzi, dzięki czemu byłam bardzo wdzięczna. Oczywiście widziałam jak ludzie ukradkiem robili nam zdjęcia, kiedy przychodziliśmy obok, lecz gdybym była na ich miejscu robiłabym to samo, widząc Justina idącego niedaleko mnie. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiej reakcji ludzi. Myślałam, że to będzie jedno wielkie pobojowisko. Może inaczej byłoby gdybyśmy spotkali dziennikarzy, ale jak na razie na żadnych się nie natknęliśmy.
Kiedy zaczęło się ściemniać wróciliśmy do naszego domku, z zamiarem przygotowania się na wieczorny konkurs. Byłam na sto procent pewna, że jako jednego z kandydatów na mistera wybiorą Justina, a jeśli już go wybiorą to na pewno wygra. Może to będzie nie fair, ale ten człowiek jest urodzonym misterem, wystarczy na niego spojrzeć.
- Melodie? - głos Justina oderwał mnie od swoich myśli, przez co w końcu powróciłam do rzeczywistości.
- Tak? - zapytałam od razu.
- O czym myślisz? - zapytał przyglądając mi się, a ja chwilowo zaniemówiłam. Będąc z nim twarzą w twarz, moja nerwowość była doskonale widoczna, mimo że próbowałam ją ukryć. W całym moim życiu nie miałam styczności z większą ilością chłopaków, więc teraz kiedy Justin próbuje zrobić malutki krok ku czemuś ja się odsuwam, ale nie dlatego, że tego nie chcę. Odsuwam się, ponieważ od razu paraliżuje mnie strach przed nieznanym. Naprawdę chciałabym by było inaczej, ale nie potrafię tego zmienić. Jestem tchórzem. Cudownie się czuję, kiedy rozmawiamy, śmiejemy się lub śpiewamy, ale kiedy nastaje moment, w którym jesteśmy bliżej siebie cały luz, który w sobie miałam odlatuje z prędkością rakiety odrzutowej.
- Zastanawiam się co ubrać na dzisiejszy wieczór – odparłam, choć nie była to do końca prawda.
- To raczej nie jest ważne co ubierzesz – powiedział, wpatrując się we mnie.
- Jak to? - zapytałam, a moje serce zaczęło bić szybciej niż zwykle. Nie wiem co on miał na myśli, ale zabrzmiało jakby chciał mi uświadomić to, że nie ważne co ubiorę, a i tak zawsze wyglądam beznadziejnie. Nie myślałam nigdy nad tym, aby zmienić coś w swoim wyglądzie, ale może powinnam choć trochę o tym pomyśleć. W końcu jestem teraz jedną z tych dziewczyn, które powinny wiedzieć jak się ubrać, aby wyglądać dobrze.
- Nie ważne co ubierzesz i tak zawsze wyglądasz pięknie – powiedział po chwili i przysunął się bliżej mnie, tak, że mogłam poczuć zapach jego perfum. Zaniemówiłam czując jego bliskość i kiedy poczułam jego oddech przy moim uchu byłam kompletnie zdezorientowana. - A kiedy się rumienisz wyglądasz uroczo – szepnął do mojego ucha, składając na nim delikatny pocałunek.
Nawet nie wyobrażacie sobie jakie emocje wybuchały we mnie, lecz mimo to ja siedziałam wyprostowana i sparaliżowana, wpatrywałam się w ścianę przede mną. Przełknęłam głośno ślinę, nie wiedząc co mam w tym momencie zrobić. Czy mam mu opowiedzieć, a może po prostu spojrzeć na niego i delikatnie się uśmiechnąć? Nawet jeśli chciałabym to zrobić to w tym momencie nie potrafiłam się ruszyć. W głębi duszy przeklinałam to jak bardzo jestem żałosna w tym momencie.
- J-ja – zająknęłam się, kiedy w końcu postanowiłam wydusić z siebie choć słowo. Spuściłam wzrok, czując się okropnie z tym jak bardzo się przed nim zbłaźniłam. Po chwili poczułam jego dłoń na swojej. Delikatnie przesuwał kciukiem po zewnętrznej stronie mojej dłoni, przez co moje ciało przeszły delikatne dreszcze.
- Dlaczego tak bardzo się przy mnie denerwujesz? - zapytał cicho.
Uniosłam wzrok, aby spojrzeć na niego i lekko wzruszyłam ramionami. Przygryzłam delikatnie wargę i otworzyłam usta, chcąc mu to wytłumaczyć, ale nie wiedziałam jak. Zamknęłam usta i westchnęłam cicho.
- Nigdy nie byłam w takiej sytuacji – powiedziałam cichutko. - Czuję się.. zdezorientowana? - Więc mam tego nie robić, tak?
- Nie, nie mówię, żebyś przestał. Ja po prostu muszę spróbować się rozluźnić, przyzwyczaić.
Nie wiem co takiego powiedziałam, że na twarzy Justina automatycznie pojawił się wielki uśmiech.
- Właśnie przyznałaś, że nie chcesz bym przestawał, czyli musi ci się to podobać, czyli jestem coraz bliżej swojego celu – wytłumaczył z radością w głosie.
- A mogę wiedzieć jaki cel sobie wyznaczyłeś? - zapytałam, odwzajemniając jego piękny uśmiech.
- Nie długo się dowiesz, ale musisz być cierpliwa. Chcę aby stało się to w odpowiednim momencie.
- To zabrzmiało jakbyś chciał mnie zaciągnąć do łóżka – zaśmiałam się, zasłaniając dłonią swoje usta, lecz kiedy zobaczyłam jego poważną minę, przestało mi być do śmiechu. - To nie jest twój cel, prawda? - zapytałam, czując jak z każdą sekundą napięcie we mnie wzrasta.
Justin początkowo nic nie mówił, dopiero po chwili westchnął i wbił wzrok w podłogę.
- Cholera, że wcześniej na to nie wpadłem – powiedział, a po chwili wybuchnął głośnym śmiechem, widząc moją minę. - Melodie, o to nie musisz się bać.
- Jesteś niemożliwy – klepnęłam jego ramie dłonią i podniosłam się z krzesła. - Zacznijmy się szykować, zaraz musimy wychodzić.
- Tak, muszę wyglądać świetnie, żeby wygrać ten konkurs – zaśmiał się i puścił mi oczko, po chwili znikając za drzwiami łazienki.
Weszłam do naszego pokoju i usiadłam na łóżku wzdychając cicho. Podniosłam swój telefon leżący na szafce nocnej i wybrałam opcję pisania wiadomości.

Do Isabelle:
Jestem idiotką, Is.....

Od Isabelle:
Coś się stało?

Do Isabelle:
Justin jest taki.. on jest.. on jest tak cudowny, że nawet nie wiem jak to wszystko nazwać, a ja? A ja robię z siebie kompletną idiotkę, kiedy tylko próbuje się do mnie zbliżyć.

Od Isabelle:
Oh, a gdzie zniknęło twoje przekonanie, że jesteście jedynie przyjaciółmi?

Do Isabelle:
Zniknęło, kiedy okazało się, że Justin jest taki jak był Jason i.. no wiesz.

Od Isabelle:
KOCHASZ JUSTINA!!!!

Do Isabelle:
Nie prawda!

Od Isabelle:
Skoro Justin okazał się taki jak był Jason, to oznacza, że go kochasz, ponieważ w Jasonie byłaś bardzo zakochana i nie próbuj zaprzeczać.

Do Isabelle:
Dobrze, nawet jeśli masz racje to co ja mam zrobić? Kiedy tylko jest blisko ja zachowuje się jakbym nagle została zamrożona i nie mogła się ruszyć. Nic nie potrafię z siebie wykrztusić.

Od Isabelle:
Musisz się przełamać, może to ty musisz zrobić ten pierwszy krok, aby czuć się pewniej.

Do Isabelle:
A co jeśli źle zrozumiałam jego zachowanie i on nie chce niczego więcej...

Od Isabelle:
Mam ochotę cię udusić w tej chwili. Masz szczęście, że jesteś we Włoszech.

Do Isabelle:
Dlaczego?

Od Isabelle:
On za tobą szaleje dziewczyno! Otwórz w końcu oczy. Nawet twoja mama to zauważyła, a ty dalej jesteś ślepa.

Do Isabelle:
Może.. Dobra, muszę kończyć i zacząć się szykować do wyjścia.

***

Godzina rozpoczęcia wydarzenia nadeszła szybciej niż mogłam się tego spodziewać. Wszystko odbywało się na basenie, który znajdował się na ośrodku. Zgromadziło się tutaj już mnóstwo osób, a ja z Justinem musieliśmy się trochę przez nich przepchać, aby znaleźć dobre miejsca, w których będziemy mogli wszystko dobrze widzieć. Na samym środku animatorzy zaprosili do siebie małe dzieci i aktualnie wszyscy razem tańczyli do jednej z puszczonych piosenek. Dzieciaki skakały szczęśliwe i próbowały naśladować jak najlepiej potrafiły prowadzących.
Spojrzałam w bok na Justina, który przyglądał się wszystkiemu z uśmiechem. Pomyślałam o tym co napisała mi Isabelle. Może miała racje, może to właśnie ja powinnam zrobić coś pierwsza, aby w takich momentach czuć się pewniej. Tylko co miałabym zrobić? Kiedy miałabym cokolwiek zrobić?
- Witamy wszystkich! Nazywam się Pepe i dzisiaj to ja będę prowadził całą tą imprezę – powiedział jeden z animatorów tuż po tym, kiedy dzieci zostały poproszone o zajęcie swoich miejsc. - Czy jesteście gotowi na powitanie naszych kandydatów na misterów? Może zanim zaprosimy ich na środek to najpierw powitajmy nasze szanowne jury gromkimi brawami.
Uniosłam dłonie i zaczęłam klaskać, tak samo jak wszyscy ludzie znajdujący się dookoła. Wróciłam wzrokiem do Pepe i przyjrzałam mu się dokładnie. Wyglądał obecnie przekomicznie, ponieważ miał ubraną na sobie granatową sukienkę, co komicznie wyglądało przez brodę, którą miał zapuszczoną. Musi on mieć naprawdę ogromny dystans do siebie, ponieważ mało który mężczyzna by się na to zgodził. Muszę przyznać, że był bardzo przystojny, a jego broda dodawała mu uroku.
- Teraz nadszedł czas, aby powitać naszych misterów. Jako pierwszego zapraszamy na scenę Fabio! Chodź do nas Fabio! - krzyknął, a na środek wyszedł mężczyzna, który na pierwszy rzut oka było widać, że lubił jeść. Oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, że jest gorszy przez to, że jest większy, wręcz odwrotnie dobrze, że w takim konkursie mogli wziąć udział wszyscy. Przywitał się z prowadzącym i pomachał do widowni, następnie zasiadając na krześle, które były dla nich przygotowane. - Kolejnym uczestnikiem jest Toby! Chodź tutaj do nas chłopie -  zapraszał kolejnych uczestników do siebie.
Przyglądałam się im z ciekawością. Wraz z Tobym trzej kolejni byli z Niemiec. Muszę przyznać, że byli bardzo przystojni. Dwaj to byli bruneci: Kevin i Toby, a dwaj blondyni: Matty i Jacob.
- Teraz pora zaprosić ostatniego uczestnika. Chłopak przyjechał do nas prosto ze Stanów Zjednoczonych. Byliśmy bardzo zdziwieni jego obecnością tutaj, ale z wielką radością go powitajmy. Zapraszamy na środek bardzo dobrze znanego nam Justina Biebera!
Wszyscy zaczęli głośno klaskać, a wiele z dziewczyn piszczeć z zachwytu, co było bardzo zabawne. Justin po raz ostatni na mnie spojrzał i puścił mi oczko.
- Trzymaj za mnie kciuki – powiedział i ruszył przed siebie w stronę organizatorów.


_____________________________________


Cześć kochani! Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, a teraz pojawił się taki krótki, ale obecnie jestem podczas przeprowadzki i nie mam kompletnie czasu, aby cokolwiek pisać. Przez najbliższy czas mogę nie mieć internetu dlatego nie wiem, kiedy dokładnie dodam kolejny rozdział. Mam nadzieje, że w ciągu kolejnego tygodnia uda mi się wszystko załatwić i dodać wam rozdział, który obiecuję, że dostarczy wam sporo wrażeń. Już nie mogę się doczekać aż go napiszę i dodam. 

Kocham was! 

11 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział *.* jestem bardzo ciekawa co wydarzy się w następnym rozdziale, uwielbiam to ! < 3 życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo jaki fajny rozdział xd czekam na następny Misia ������❤❤��

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdzial jak zawsze super ! czekam na nastepny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział. Już nie mogę się doczekać co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rewelacyjny kochaniee ! ;* czekam na kolejny ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny *.* Czekam z niecierpliwością na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny *.* Czekam z niecierpliwością na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. xPaulina1994x26 lipca 2015 09:07

    Cudowny rozdział <3 od wczoraj jestem czytelniczką tego opowiadania, a już je kocham <3 Czekam z niecierpliwością na next i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. let's just talk how cute this chapter is!
    naprawdę jest świetny! zabawny i uroczy - szczególnie końcówka C: czekamy na więcej takich scen

    OdpowiedzUsuń