6.03.2016

Rozdział 56

Czego udało mi się nauczyć o osobie, którą widzę dopiero kilkadziesiąt sekund i wiem o jej istnieniu około 10 minut? Zacznijmy od tego, że jest to jedna z tych dziewczyn, które nie rozumieją słowa „nie”. Nawet jeśli powiesz jej „nie chcę cię znać”, „mogłabyś w końcu zniknąć z mojego życia?” ona i tak odpowie ci zdaniem „skarbie, przecież wiem, że to nie jest to czego pragniesz, czego oboje pragniemy”. Drugą rzeczą jest sposób jej ubierania, czyli „jak mogę przekonać do siebie chłopaka, kiedy cała reszta zawiodła”. Uwierzcie mi, że nie przesadzam. Dziewczyna przyszła do domu, w którym wie, że znajdują się małe dzieci, a i tak nie miała za grosz przyzwoitości, aby wybić sobie z głowy stylizacje ledwo okrywającą jej ciało. Trzecią jest jej brak szacunku do mnie i szczególnie dla jego taty. Dziewczyna na naszych oczach rzuciła się na jego syna, nawet nie zwracając na nas uwagi. Teraz zaczynam rozumieć, dlaczego oboje nie chcieli mi zdradzić kim ona jest.
- Annie? Co ty tutaj robisz? - zapytał Justin, odsuwając ją od siebie lekko.
- Dowiedziałam się, że przyjeżdżasz, więc musiałam przyjść cię zobaczyć – położyła dłonie na jego policzkach, przybliżając się do niego w celu pocałowania go.
Uniosłam brwi, nie wierząc w to, że naprawdę ma tak wielki tupet. Odchrząknęłam głośno, zakładając ręce na klatce piersiowej. Oboje odwrócili się w moją stronę, a ja jedynie zmierzyłam wzrokiem dziewczynę. Nie będę nikogo oszukiwać, w tym momencie miałam ochotę chwycić tą dziewczynę za włosy i wyrzucić ją z tego domu, za to że choć pomyślała o tym, by spróbować go pocałować.
- Byłabym wdzięczna, gdybyś zabrała ręce od mojego chłopaka – powiedziałam, starając się trzymać swoje emocje na wozy.
- Chłopaka? - pisnęła głośno, przenosząc znów swój wzrok na Justina. - Ona naprawdę myśli, że jest twoją dziewczyną? - zaśmiała się głośno, kładąc swoją dłoń na jego ramieniu. - Skarbie Justin nie bawi się w dziewczyny, a jedyną osobą..
- Annie, koniec – Justin przerwał jej. - Dużo się zmieniło odkąd ostatnim razem się widzieliśmy. Melodie jest moją dziewczyną, więc trzymaj ręce przy sobie – mruknął, spoglądając na mnie.
- Ostatnim razem jak się widzieliśmy, mówiłeś, że mnie kochasz, ale nie możemy być razem, ponieważ nie bawisz się w związki! - powiedziała swoim niezwykle piskliwym i irytującym głosem. - Co ona ma w sobie, że dla niej postanowiłeś się zmienić? - zapytała, znów kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. Dlaczego ona wciąż go dotyka?
- Annie postanowiliśmy, że zostaniemy przyjaciółmi, więc zostańmy przy tym dobrze? - zapytał, znów się od niej odsuwając.
- Może chciałabyś zjeść z nami obiad, Annie? Porozmawiamy, napięcie trochę zmaleje i od razu będzie lepiej – zaproponował tato Justina. - Chodźcie póki jedzenie jeszcze nie ostygło.
Właśnie tak zaczęła się moja znajomość ze wspaniale irytującą Annie Wheller. Przez kolejną godzinę poznałam dosłownie każdy detal jej życia. Dowiedziałam się, że ona należy do grupy ludzi, którzy nie potrafią się po prostu zamknąć. Ona wciąż gada, bez cholernej przerwy. Kiedy komuś w końcu udawało się zmienić temat na coś o wiele ciekawszego niż ona, po chwili znów słyszeliśmy „a opowiadałam wam o tym jak..” i tak w nieskończoność. Ta dziewczyna nie miała umiaru. Tak naprawdę nikogo z nas nie obchodziło to co się dzieje w jej college'u, akademiku i na imprezach, na których jest częstą bywalczynią. Nie znamy tych ludzi, a ona opowiada nam o nich jakby byli naszymi długoletnimi znajomymi. Może Justin zna tych ludzi, ale nie wygląda na zbyt zainteresowanego ich życiem, tak samo pan Bieber. Niestety ona nie zauważała takich szczegółów.
- A ty studiujesz? - zapytała w końcu, spoglądając na mnie.
- Nie, jestem jeszcze w szkole średniej – odparłam, trochę się ożywiając.
- Oh, byłam pewna, że wolisz dojrzalsze dziewczyny – powiedziała z pewnym siebie uśmiechem, przenosząc swój wzrok na Justina.
- Melodie jest dojrzalsza od większości, z którą się spotykałem – odparł rozbawiony, widząc co próbuje zrobić Annie. - Wiesz jak spotykam się z nią możemy porozmawiać na każdy temat, rozmowa nigdy nie jest nudna. Wcześniej wciąż musiałem wysłuchiwać wywodów dziewczyn na temat imprez, ludzi, których nawet nie znam, plotek. Z Melodie mogę tworzyć muzykę jak z nikim innym. Poznanie jej było prawdziwym darem od Boga – kontynuował, nie odrywając od niej wzroku. - Jestem w niej bez końca zakochany – zakończył, uśmiechając się.
- Nigdy nie spodziewałem się tego, że kiedykolwiek usłyszę to z twoich ust – wtrącił się w rozmowę jego tato. - Naprawdę cieszę się, że udało ci się poznać kogoś przy kim możesz być całkowicie sobą.
- Ja też tato. W końcu mi się udało – powiedział, tym razem patrząc na mnie.
Jego uśmiech był tak ciepły, że moje serce od razu zaczęło bić o wiele szybciej. Wiedziałam, że to co mówił było prawdą, ponieważ kiedy patrzyłam w jego oczy, czułam tą miłość. To wszystko sprawiało, że byłam szczęśliwa jak nigdy przedtem.
- To co? Może zawołamy dzieciaki i zagramy w coś. Dzieciaki będą miały frajdę – zaproponował, wstając od stołu.
Skinęłam głową z uśmiechem i spojrzałam na resztę, chcąc wiedzieć czy się zgadzają, ale kiedy zobaczyłam minę Annie, musiałam walczyć z tym, aby nie wybuchnąć śmiechem. Była to mieszanka niezadowolenia, wściekłości i zirytowania co razem tworzyło idealną konsystencję naburmuszenia. Doskonale wiedziałam, że nie było to spowodowane propozycją wspólnej gry, tylko wyznanie Justina tak bardzo musiało nią ruszyć.

Melodie: 1  Annie: 0

***

Myślę, że nie tylko ja, ale każdy wyczuwa zapowiadającą się bitwę. Annie po wcześniejszym incydencie z wyznaniem Justina nie zamierzała się poddać. Za wszelką cenę pragnęła pokazać wszystkim, że to jednak ona jest ode mnie lepsza. Nawet jeśli chodziło tutaj o jakąś małą drobnostkę jak pomoc Jaxonowi w ubraniu się przed wyjściem z domu. Było to komiczne, ale jeśli tak bardzo zależało jej na rywalizacji to kim ja jestem, żeby odebrać jej możliwość gry. Nie mam zamiaru dać jej tak po prostu wygrać.
Po tym jak wszyscy się ubraliśmy wyszliśmy na zewnątrz. Dowiedziałam się, że turniej, który chcą rozstrzygnąć jest czymś w rodzaju rodzinnej tradycji. Tato Justina wytłumaczył mi w skrócie zasady, które na szczęście nie były niczym skomplikowanym. Mówiły głównie o tym, że do każdej konkurencji drużyna wystawia jednego zawodnika, który weźmie w niej udział i nie może być to wciąż ten sam zawodnik. Musimy grać uczciwie i współpracować ze swoją drużyną. Następnie poszli z Justinem po sprzęt, który będzie nam potrzebny we wszystkich konkurencjach.
- Nie przejmuj się przegraną – powiedziała Annie przesłodzonym głosem. - Gramy w to z Justinem od zawsze, więc to nie będzie niczym dziwnym jeśli nie uda ci się zdobyć żadnego punktu. - uśmiechnęła się fałszywie, kładąc dłoń na moim ramieniu. - Ja i Justin zawsze byliśmy w jednej drużynie i zawsze wygrywaliśmy, więc lepiej nie nastawiaj się do innego zakończenia tej gry. My z Justinem zawsze dopełnialiśmy się w czynnościach fizycznych – dodała na koniec sugestywnie.
Muszę przyznać to było mocne, więc chyba należy jej się za to punkt. Nie mówię, że mnie to zabolało, ponieważ nie jestem głupia. Od samego początku wiedziałam, że łączyła ich dość.. intymna zażyłość. Ona wygląda na typ dziewczyny, której głównie na takich znajomościach zależy. Co sama potwierdziła podczas jednej z wielu opowieści, więc nie nie zabolało mnie to, ani nie wzbudziła we mnie zazdrości. Muszę przyznać, że nie mam pojęcia co jej na to odpowiedzieć. Jedyne słowa jakie cisną mi się na usta to obraźliwe przymiotniki, które doskonale ją opisują.
- Wierze ci, tylko z każdą chwilą jestem coraz bardziej ciekawa dlaczego nigdy mi o tobie nie opowiadał. Hmm.. No cóż Justin wspominał, że chce zapomnieć o swojej błędnej przeszłości, dlatego do niej nie wracamy. - powiedziałam w ten sam sposób co ona przed minutą. - Ale nie ma co się załamywać, zawsze pozostają nam wspomnienia – uśmiechnęłam się słodko i odeszłam pozostawiając ją samą.

Znów na prowadzeniu! Melodie: 2  Annie: 1

***

Kiedy wszystko było już przygotowane do konkurencji, nadszedł czas na wybór drużyn. Jazzy i Jaxon stanęli naprzeciwko nas, ponieważ to właśnie oni mieli wybierać nas do swoich drużyn. Jako pierwszy miał wybierać brat Justina ze względu na to, że jest najmłodszy. Przez chwilę stał, przyglądając nam się uważnie i zastanawiając się nad wyborem.
- Justin – krzyknął, podskakując w tym czasie i wskazując na niego paluszkiem.
Justin zaśmiał się cicho i przeszedł na jego stronę. Przybili ze sobą piątkę i oboje spojrzeli na Jazzy. Malutka z uśmiechem bujała się na boki, bawiąc się rękawem swojej bluzy.
- Tatuś – powiedziała z szerokim uśmiechem.
Spojrzałam na chłopaków w momencie, kiedy Justin nachylił się do malucha, aby szepnąć mu coś do ucha. Chyba już wiem, do której drużyny dołączę. Kiedy Justin się wyprostował, spojrzał wprost na mnie uśmiechając się szeroko. Od razu odwzajemniłam jego uśmiech, czekając na moment, aż Jaxon wybierze kolejną osobę do swojej drużyny.
- Wybieram.. - zaczął, trzymając nas chwilę w napięciu. - Annie! - krzyknął po chwili.
Annie? Słucham? Byłam pewna, że wybiorą mnie, przecież.. Dlaczego mieliby nie chcieć mnie w swojej drużynie? Kiedy znów spojrzałam na Justina, od razu wiedziałam, że nie jest ani trochę zaskoczony wyborem brata, co oznacza, że to właśnie tego chciał. Dobrze, ani trochę nie rozumiem tej sytuacji. Odwróciłam wzrok od niego, aby spojrzeć na moją przeciwniczkę i jej szeroki pełen zwycięstwa uśmiech mówił wszystko za siebie.

Annie: 2  Melodie: 2

***

Niestety muszę przyznać rację Annie. Mamy za sobą już trzecią konkurencję, a mi wciąż nie udało się jej pokonać. Do tego w naszej prywatnej walce prowadzi już pięcioma punktami. Trzy punkty za wygrane w konkurencjach, a dwa za idealnie zaplanowane zbliżenie się do Justina. Po pierwszej wygranej ze szczęścia skoczyła w ramiona Justina, który nawet nie pomyślał o tym, żeby ją od siebie odsunąć. Wiem, że dla niego to nic nie znaczyło, ale jednak ten jej uśmieszek działał mi całkowicie na nerwy. Za drugim razem postanowiła pocieszyć go pocałunkiem po przegranej z jego tatą. Muszę przyznać, wtedy naprawdę poczułam się zazdrosna. Tak właśnie doszłyśmy do wyniku 7:2 dla Annie. Myślałam, że akurat w tym nie uda jej się wygrać, ale jednak nie okazałam się tak dobra jak myślałam. Nie mam zamiaru się poddać, przed nami jeszcze pół dnia i nawet jeśli w tych konkurencjach nie uda mi się jej pokonać zrobię to tuż po grze, mając znów blisko Justina.
Ostatnią konkurencją były rzuty do kosza, czyli miałam malutką szansę, aby to wygrać. Oczywiście jeśli nie okaże się, że Annie jest mistrzynią w koszykówce. Jak byłam młodsza kuzyni uczyli mnie i moją siostrę grać w kosza i muszę przyznać mi to aż tak tragicznie. To na pewno jest o wiele lepsze niż strzelanie z łuku lub innych skomplikowanych gier. Jako pierwsi do konkurencji podeszli najmłodsi z nas i rzucali oni do niższego kosza. Następnie odbył się pojedynek między Justinem i jego tatą, które wygrał Justin. Nadeszła kolej moja i Annie. Przyjęłam piłkę od Pana Biebera i podeszłam bliżej kosza. Dziewczyna stanęła obok mnie i zaśmiała się cicho.
- Mam nadzieje, że chociaż w tym się nie ośmieszysz. Już rozumiem dlaczego Justin wybrał właśnie mnie. On nienawidzi przegrywać, a z tobą byłoby to gwarantowane – powiedziała zgryźliwie. - Naprawdę nie wiem, co on w tobie widzi. - dodała.
- Myślę, że dusze – odgryzłam się spoglądając na nią tuż przed rzutem. - Twoja musiała się gdzieś zapodziać – mruknęłam i rzuciłam. Kiedy piłka trafiła prosto do kosza, podskoczyłam ze szczęścia. - Piłka potwierdziła.
Widząc jej wzrok, miałam ochotę zaśmiać się jeszcze głośniej. Chyba trochę ją zdenerwowałam. Może nie powinnam tego mówić, ponieważ zniżam się do jej poziomu, ale kiedy widzę jak perfidnie na moich oczach próbuje poderwać Justina, to wszystko co zawsze hamowało mnie przed takim zachowaniem automatycznie znika. Jedyne co mnie interesuje w tym momencie to zdarcie tego okropnego uśmiechu z jej twarzy. Tym razem doskonale mi się to udało.

Melodie: 3  Annie: 7

Annie jednak nie okazała się tak dobra w rzutach do kosza jak zapowiadała, dzięki czemu choć jeden punkt udało mi się zdobyć dla naszej drużyny i zdobyć kolejny punkt w naszej prywatnej grze, o której ona nawet nie wie.
- Czas podliczyć punkty – krzyknął Justin, podchodząc do tablicy z punktami. Wziął w dłoń kredę i zaczął podliczać wszystkie punkty. Po chwili odwrócił się do nas z szerokim uśmiechem. - Wygraliśmy! - krzyknął, wyrzucając dłonie do góry.
Zaśmiałam się cicho, ponieważ to było naprawdę urocze. Uwielbiałam go w takim stanie. Zachowywał się jak całkowity dzieciak, ale to sprawiało mu tyle szczęścia, że nigdy nie chciałabym by było inaczej.
- Teraz czas na nagrodę – powiedział, spoglądając w naszą stronę.
- O czym mówisz? Nigdy nie bawiliśmy się w coś takiego jak nagrody – zaśmiał się jego tato.
- Tym razem dostanę swoją nagrodę – odparł z uśmiechem i ruszył w moją stronę. - Witaj moja nagrodo – powiedział, podnosząc mnie. Przerzucił mnie przez swoje ramie, przez co głośno się zaśmiałam.
- Co ty wyprawiasz? - zapytałam ze śmiechem.
- Zabieram swoją nagrodę na spacer. Tam gdzie cię zabiorę, nic nie przerwie naszych długich pocałunków.
Usłyszałam na swoimi plecami głosy dzieci, które na samo to słowo od razu głośno powiedziały „błeee”.
- Właśnie Justin. Błeee! Jak możesz chcieć takiej nagrody? - zapytałam, śmiejąc się.
- Uwielbiam te błee pocałunki – odparł, stawiając mnie na nogi. Położył dłonie na moich policzkach i musnął delikatnie moje usta, zerkając na dzieciaki, które od razu zasłoniły swoje oczy, chichocząc. - To co? Przebieramy się i idziemy na spacer.
Skinęłam głową i stanęłam na palcach, aby jeszcze raz móc musnąć jego usta.
- Za chwilę wrócę – powiedziałam i odwróciłam się, aby wrócić do domu.
Na mojej drodze jednak stała jedna niezadowolona przeszkoda. Myślę, że nie tylko jedna gra została zakończona.

Melodie: 100000000000000000000000000 Annie: 7

***

Tuż po tym jak się przebrałam i odświeżyłam, aby po całym wysiłku choć trochę wyglądać jak człowiek, zeszłam na dół, wiedząc, że Justin na pewno już na mnie czeka. Usłyszałam głosy dochodzące w kuchni, więc właśnie w tamtą stronę postanowiłam się udać. Drzwi były uchylone, więc cała rozmowa była tutaj dobrze słyszalna. Miałam już wejść do środka, ale powstrzymałam się po usłyszeniu słów Annie.
- Justin skończ te gierki, wiem, że chciałeś sprawić bym była zazdrosna. Udało ci się, dobrze? Wiem, że źle zrobiłam przyprowadzając tutaj ostatnio Josha, ale powiedziałeś, że wszystko między nami skończone – westchnęła. - Ty mi wybaczyłeś, więc ja też ci wybaczam. Skończmy z tym i pocałuj mnie w końcu. Naprawdę mam dość udawania.

9 komentarzy:

  1. ale sie porobiło..

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaaaaa nie wytrzymam przez tydzień. Suuuuuuuuppppppeeeeeerrrrrr. Zeby rozdział pojawił sie szybko. Do następnego

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu nie..oby ona klamala i justin ja odepchnal! Blagam!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ją pocałuje to chyba tu oszaleję...

    OdpowiedzUsuń
  5. Prosze nowy...

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! <3. Czekam na następny ;d

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeju, ale mega rodział <3 Czekam nn :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy kolejny?:)

    OdpowiedzUsuń